Aloesowe mleczko na oparzenia słoneczne i nie tylko…

Dawno nie było takiego lipca jak ten tegoroczny. W taka pogodę najlepiej przebywać nad morzem, jeziorem i jakimkolwiek innym akwenem, który da Nam chwilę ukojenia. Jednego w tym czasie Nam nie może zabraknąć – filtrów przeciwsłonecznych. Na pewno znaleźli się zapominalscy bez filtrów, oraz tacy, którzy nie docenili mocy naszego słoneczka i uzbroili się w niewystarczającą barierę przeciwsłoneczną. Tak dużo słońca i tak wysokie temperatury, na pewno były powodem nie jednego oparzenia słonecznego.

Nieocenioną pomoc w przypadku oparzenia (słonecznego czy też termicznego) niesie aloes. Nie tylko regeneruje skórę i przyspiesza jej gojenie, ale również zmniejsza stan zapalny i działa przeciwbólowo. Aloes jest bardzo ciekawą rośliną o wielokierunkowych, leczniczych właściwościach, które można wykorzystywać wewnętrznie i zewnętrznie. U mnie na parapecie zawsze czeka gotowy do pomocy krzaczek aloesu, i za każdym razem kiedy się oparzę czymś w kuchni, szybko odrywam jeden liść, przekrawam go wzdłuż i przykładam do poparzonego miejsca na 2-3 minuty. Uwierzcie mi, na następnym dzień po tym prostym zabiegu, nie ma śladu oparzenia. Dlatego warto mieć w domu doniczkę z aloesem, który przy swoich niesamowitych właściwościach, jest wyjątkowo mało wymagający w uprawie.

Ale nie zawsze świeży aloes mamy pod ręką i wtedy przyda Wam się mleczko na oparzenia
na bazie aloesu. Dodatkowo będzie ono wzbogacone o prowitaminę B5 czyli D-pantenol, o działaniu regenerującym skórę oraz witaminę PP inaczej B3 czyli niacynamid, który zmniejsza zaczerwienienie skóry przez działanie przeciwzapalne. Jako fazę tłuszczową dodam olej z czarnuszki siewnej, który doskonale się sprawdza przy łagodzeniu stanów zapalnych czy zmian atopowych
i alergicznych skóry. Świetny artykuł o oleju z czarnuszki siewnej możecie znaleźć tutaj. Podstawą fazy wodnej jest hydrolat miętowy, który będzie delikatnie ochładzał rozgrzane i piekące miejsca. Mleczko ma bardzo lekką konsystencję ponieważ musi łatwo się rozprowadzać po podrażnionej skórze. No to teraz czas przejść do przepisu.

Ilość: 80 g (około 100 ml)          Czas przygotowania: 20-30 min           Trudność: Łatwe

Przygotujcie: zlewkę na 100 ml, zlewkę na 250 ml, wagę z dokładnością do 0,1 g, łyżkę, spieniacz do mleka (mini-mikser), buteleczka z ciemnego szkła (jeśli macie, to może być z pompką).

Przepis

Faza tłuszczowa
Olej z czarnuszki     16,0 g
Emulgator SLP     1,6 g

Faza wodna
• Hydrolat miętowy     44,3 g
• Wyciąg z aloesu     8,0 g
• D-pantenol     4,0 g
• Niacynamid     3,2 g

Dodatki:
• Gliceryna roślinna 2,4 g
• Guma ksantynowa     0,5 g
• Konserwant DHA-BA (tylko jeśli używamy wody zamiast hydrolatu)     20 krop
• Opcjonalnie olejek lawendowy i olejek z mięty pieprzowej     po 1 krop

Mleczko przygotowuję metodą „na zimno”. Oznacza to, że nie trzeba podgrzewać obu faz,
co bardzo ułatwia użycie olei nieodpornych na wysoką temperaturę (m.in. olej z czarnuszki)
i upraszcza sposób przygotowania kosmetyku. Metodę na zimno możemy zastosować dzięki użyciu emulgatora pochodzenia roślinnego – SLP, który tak naprawdę jest połączeniem 3 substancji : Sorbitan Laurate, Polyglyceryl-4 Laurate i Dilauryl Citrate. Wiem, brzmi strasznie „chemicznie”, ale SLP ma certyfikat ECO-cert, więc nie ma się czym martwić.

123oparzenia słoneczne 4

oparzenia słoneczne 5

Do zlewki na 250 ml odważany olej z czarnuszki i SLP. Emulgator osadzi się na dnie, więc trzeba delikatnie wymieszać fazę tłuszczową tak, żeby była jednorodna. Do zlewki na 100 ml odważamy hydrolat i rozpuszczamy w nim niacyniamid. Po rozpuszczeniu dodajemy po kolei d-pantenol
i wyciąg z aloesu. Teraz przelewamy fazę wodną do tłuszczowej i czekamy aż się rozwarstwią,
a następnie za pomocą mini-miksera mieszamy całość, aż do uzyskania konsystencji mleczka (około 2-3 min).

oparzenia słoneczne 3

Mleczko ma teraz bardzo rzadką konsystencję, dlatego trzeba dodać gumę ksantynową do zagęszczenia. Odradzam wsypanie proszku bezpośrednio do mleczka,
bo na 99% zostaną Wam brzydkie grudki. Ja odważam na łyżkę glicerynę i zawieszam w niej gumę ksantynową. Taką „pełną” łyżkę zanurzam w kosmetyku i intensywnie mieszam, aż cała guma z gliceryną znikną z łyżki. Jeśli konsystencja wyda Wam się jeszcze zbyt wodnista, możecie dodać jeszcze trochę gumy, tak jak opisałam to wyżej.

oparzenia słoneczne2

Na koniec dodajemy konserwant, przelewamy do buteleczki, zamykamy i wstrząsamy, żeby dokładnie rozprowadzić konserwant. Opcjonalnie można dodać po kropli olejku eterycznego z lawendowego i z mięty pieprzowej, które również będą łagodziły stan zapalny i uśmierzały ból. Pamiętajcie, żeby przed każdym użyciem wstrząsnąć buteleczkę, a spotęgowany efekt chłodzenia da Wam trzymanie mleczka w lodówce.

oparzenia słoneczne 1

Nie zapominajcie o Naszych wspaniałych mężczyznach, bo dużo częściej u Nich występują oparzenia słoneczne (podobno uważają, że smarowanie się balsamami do opalania jest dla kobiet). Kiedy będą odczuwali ból i pieczenie spowodowane oparzeniem, na pewno skorzystają z tego mleczka, kiedy go dyskretnie podsuniecie :).

2 myśli w temacie “Aloesowe mleczko na oparzenia słoneczne i nie tylko…

Leave a Reply